Yavie
|
Wysłany:
Czw 14:17, 12 Sty 2006 Temat postu: |
|
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanka, swawola;
Ledwie klanu nie rozwalą,
Cha cha, chi chi, hejza, hola!
Frank_Zappa siadł w końcu stoła.
Podparł się w boki jak basza;
"Hulaj dusza! hulaj!" - woła,
Śmieszy, tumani, przestrasza.
Makbetowi, co grał zucha,
Wszystkich łaje i potrąca,
Świsnął szablą koło ucha,
Już z Makbeta masz padalca.
Na UFA z trybunału,
Co milczkiem wypróżniał rondel,
Zadzwonił kieską pomału,
Z UFA robi się kondel.
Mrocznemu w nos wyciął trzy szczutki,
Do łba przymknął trzy rureczki,
Cmoknął, cmok, i gdańskiej wódki
Wytoczył ze łba pół beczki.
Wtem gdy wódkę pił z kielicha.
Kielich zaświstał, zazgrzytał;
Patrzy na dno: Co u licha?
Po coś tu, Yavie, zawitał?
Yavie to był w wódce na dnie,
Istny Rouga, sztuczka kusa;
Skłonił się gościom układnie,
Zdjął hełm i dał susa.
Z kielicha aż na podłogę
Pada, rośnie na dwa łokcie,
Dwa miragi, chityn set
I zajebisty ma metr. (nie wiedzialem co wymyslic )
"A! Franku; witam, bracie!"
To mówiąc wymachuje miragiem:
"Cóż to, czyliż mię nie znacie?
Jestem twoim Pysiem.
Wszak ze mnąś na Kaluga Górze
Robił o duszę zapisy;
Cyrograf na humowej skórze
Podpisaleś ty, i hipisy
Miały słuchać twego rymu;
Ty, jak dwa lata przebiegą,
Miałeś pojechać do Moradonu,
By cię tam porwać jak swego.
Już i siedem lat uciekło,
Cyrograf nadal nie służy;
Ty, czarami dręcząc piekło,
Ani myślisz o podróży.
Ale zemsta, choć leniwa,
Nagnała cię w nasze sieci;
Ta karczma Moradon się nazywa,
Kładę areszt na waszeci."
Frank_Zappa ku drzwióm się kwapił
Na takie dictum acerbum,
Yavie za szmatki +8 ułapił:
"A gdzie jest nobile verbum?"
Co tu począć? kusa rada,
Przyjdzie już nałożyć głową.
Frank_Zappa na koncept wpada
I zadaje trudność nową.
"Patrz w kontrakt, Yavusiu,
Tam warunki takie stoją:
Po wormach tylu a tylu,
Gdy przyjdziesz brać laske moją,
Będę miał prawo trzy razy
Zaprząc ciebie do roboty?
A ty najskrytsze rozkazy
Musisz spełnić co do joty.
Patrz, oto jest karczmy godło,
Swiety malowany na płótnie;
Ja chcę mu wskoczyć na siodło,
A Swiety niech z blizzarda utnie.
Skręć mi przy tym ciastko z lukru,
Żebym miał czym Swietego poganiać,
I wymuruj gmach w tym lasku,
Bym miał gdzie na popas zostać.
Gmach będzie z kokosowego orzecha,
Wysoki pod szczyt tępaku,
Z bród niemieckich ma być strzecha,
Pobita nasieniem z maku.
Patrz, oto na miarę ćwieczek,
Cal nie taki duży. długi trzy cale,
W każde z makowych ziareczek
Wbij mi takie. trzy bratnale".
Yavie swiftem skoczy,
Swietego czyści, karmi, poi,
Potem ciastko z lukru utoczy
I już w gotowości stoi.
Frank_Zappa dosiadł biegusa,
Próbuje podskoków, zwrotów,
Stępa, galopuje, kłusa,
Patrzy, aż i gmach już gotów.
No! wygrałeś, panie hipisie;
Lecz druga rzecz nic skończona,
Trzeba popluskać się w tej misie,
A to jest woda święcona.
Yavie bawi się i krztusi,
Aż suchy pot na nim bije;
Lecz chuj każe, sługa musi,
Skąpał się biedak po szyję.
Wyszedł potem jak z procy,
Otrząsł się, chuj ci w dupe! parsknął raźnie.
"Teraz jużeś w naszej mocy,
Najchujowsza odbył łaźnię."
"Jeszcze jedno, będzie kwita,
Zaraz pęknie moc czartowska;
Patrzaj, oto jest kobiéta,
Moja żoneczka Jacuśka.
Ja na rok u Belzebuba
Przyjmę za ciebie mieszkanie,
Niech przez ten rok moja luba
Z tobą jak z mężem zostanie.
Przysiąż jej miłość,stosunków co dnia,
I gotuj bez granic;
Jeśli złe ugotujesz dania.
Już cała ugoda za nic."
Yavie do niego pół ucha,
Pół oka zwrócił do samki,
Niby patrzy, niby słucha,
Tymczasem już blisko klamki.
Gdy mu Frank_Zappa dokucza,
Od drzwi, od okien odpycha,
Czmychnąwszy dziurką od klucza,
Dotąd jak ją jebie, tak ją jebie.
A. Mickiewicz
przełożył Kamil (Yavie)
POZDRO |
|